Przejdź do treści

Scrum Master w zespole rozproszonym

Szkolenie z framework’a LeSS rozpoczyna się takim pytaniem: „After years working in large multisite offshore development, our key advice?”. Chwila napięcia, werble i na następnym slajdzie pada odpowiedź: “Large – don’t. Multisite – don’t. Offshore – don’t”.

Większość framework’ów zwinnych sugeruje, aby wszyscy członkowie zespołu pracowali w jednej lokalizacji. Ale praktyka jest często inna: w większości firm, w których pracowałem, członkowie zespołu byli rozproszeni po  wielu lokalizacjach. Jak może zatem wyglądać praca Scrum Mastera w zespole rozproszonym?

Zacznijmy od tego, że termin „zespół rozproszony” może oznaczać kilka różnych sytuacji. Zacznijmy od sytuacji idealnej, czyli od sytuacji kiedy nasz zespół pracuje jednej lokalizacji.

Dlaczego tak bardzo zależy nam na takiej sytuacji? Przede wszystkim ułatwia ona komunikację w zespole. Jeżeli mam do kogoś pytanie, to po prostu podchodzę do tej osoby. Jeżeli omawiana kwestia jest skomplikowana, to bierzymy ołówiek i kartkę papieru i zaczynamy rysować. Jeżeli chcę przekazać coś wszystkim członkom zespołu, to głośno mówię: „Hej, ludzie, właśnie się dowiedziałem, że…”.

Dodatkowo zachodzi zjawisko, które ktoś nazwał „komunikacją osmotyczną”. Jeżeli dwie osoby omawiają jakąś kwestię, to reszta zespołu to słyszy i może zareagować – zasugerować rozwiązanie, podzielić się swoim doświadczeniem, dodać jakieś informacje. Często bywa tak, że dwie osoby zaczynają rozmawiać lub projektować jakieś rozwiązanie, a inne osoby spontanicznie się do nich przyłączają.

Możemy używać fizycznej tablicy do wizualizacji bieżącego statusu prac. A wzięcie karteczki z zadaniem i przeniesienie jej do kolumny „Zrobione” dostarcza dużo większej satysfakcji niż klikanie statusów w JIRA!

Wspólna lokalizacja dostarcza też dużego pola dla kreatywności zespołu. Jeden z zespołów stosował „Balonikowy Wykres Spalania” – na początku sprintu nadmuchiwał tyle baloników, ile punktów było do wykonania i z każdym zakończonym zadaniem przebijał odpowiednią ilość baloników. Super pomysł. Ale zadziała tylko wtedy, kiedy siedzimy razem i wszyscy słyszymy „bum!”.

Na drugim końcu skali znajduje się zespół w pełni rozproszony.

Tutaj każda osoba pracuje w innej lokalizacji. I, wbrew pozorom, nie jest to wcale sytuacja najgorsza. Tutaj cały zespół jest zmuszony do szukania jak najlepszych metod komunikacji.

Przeważnie do pracy zdalnej wykorzystujemy mniej więcej takiego zestawu narzędziowego:

  • narzędzie do wideokonferencji, które pozwala na połączenie dwóch i więcej osób. Dobrze jest, jeżeli przy rozmowie całego zespołu mamy możliwość zobaczenia każdej osoby;
  • narzędzie do organizacji i zarządzania zadaniami;
  • narzędzie do wspólnej pracy nad dokumentacją;
  • narzędzie do wspólnego szkicowania (whiteboard) – czasami zintegrowane z wideokonferencją, czasami osobne;
  • narzędzie typu „permanent chat” do przekazywania ogólnych informacji oraz pytań.

W takiej sytuacji jednym z ważnych zadań Scrum Mastera jest zadbanie o skuteczną komunikację w zespole. Powinien on monitorować, czy nie pojawiają się problemy związane z brakiem przekazywania informacji. A w razie potrzeby powinien uczyć zespół skutecznego używania ww. narzędzi.

Bardzo pomocny jest tutaj fakt, że sytuacja jest identyczna dla wszystkich członków zespołu. Jeżeli zdarza się jakiś problem z komunikacją – to często jego konsekwencje dotykają wszystkich.

Kolejną często spotykaną sytuacją jest podział na podzespoły.

Tutaj zespół rozdzielony jest na 2 lub 3 lokalizacje. Mamy tutaj dwa różne kanały komunikacyjne – komunikację bezpośrednią wewnątrz lokalizacji oraz komunikację zdalną między lokalizacjami. Narzędzia pozostają te same, natomiat zmienia się zadanie Scrum Mastera. Musi on zadbać o to, aby nie nastąpił rozpad na dwa odrębne podzespoły. Jeżeli przekazujemy jakąś ważną informację lokalnie – powinna ona trafić również do zespołu w drugiej lokalizacji.

W tym modelu może świetnie zadziałać pomysł wysyłania ambasadorów – osoba z zespołu A (niekoniecznie Scrum Master!) przez jakiś czas pracuje w lokalizacji B i vice versa. Pozwala to na lepszą integrację oraz na zobaczenie „jak ludzie z mojej lokalizacji są widziani z drugiej strony”.

Innym możliwym schematem jest jedna kwatera główna i satelity, czyli sytuacja gdy część zespołu siedzi wspólnie, a część osób siedzi pojedynczo.

W tej sytuacji uwaga Scrum Mastera powinna skupiać się na satelitach – powinien on być bardzo wyczulony na to, czy są oni traktowani na równi z osobami w kwaterze głównej. Powinien sprawdzać czy wszystkie potrzebne informacje do nich docierają. Bo często zdarza się tak, że pewne sprawy są ewidentne dla osób przebywających w kwaterze głównej („wszyscy wiedzą, że serwer testowy dzisiaj rano padł, bo Marek o tym powiedział”), ale niewidoczne dla osób pracujących zdalnie.

I ostatnią sytuacją, z którą się spotkałem, jest Scrum Master jako satelita.

W tym przypadku mam tylko jedną radę: „don’t”. Nie widziałem jeszcze Scrum Mastera, który potrafiłby pracować efektywnie w takiej konfiguracji. Zwłaszcza w sytuacji, gdy większość zespołu pracuje w głównej siedzibie firmy. Zjawiskiem naturalnym jest wówczas to, że większość komunikacji oraz większość problemów omija Scrum Mastera. Owszem, może on facylitować spotkania i odpytywać ludzi – ale zakres jego wpływu na zespół jest bardzo ograniczony…

Tak więc określenie „zespół rozproszony” może oznaczać kilka różnych sytuacji – i w każdej z nich praca Scrum Mastera może wyglądać trochę inaczej.

A w jakiej konfiguracji Ty pracujesz?

 

7 komentarzy do “Scrum Master w zespole rozproszonym”

  1. W moim przypadku satelitami jest dwóch developerów oraz PO, a kwatera główna z SMem w jednym miejscu. Jeżeli chodzi o zdalnego w 100% satelitę SMa to moim zdaniem to totalnie bez sensu i takie rozwiązanie mija się z celem roli Scrum Mastera…
    Pomimo wielu trudności występujących w zespołach rozproszonych jestem jednak zdania, że mogą one pracować równie efektywnie co te ulokowane w 100% w jednym miejscu. Wymaga to natomiast dużo więcej czasu na wyrobienie odpowiednich nawyków (np. włączanie zawsze kamerki na skypie/hangoucie) i przychodzi dużo mniej naturalnie niż wspomniane w tekście po prostu odwrócenie się na krześle w stronę kolegi i zapytanie o coś :)

    1. Pomimo wielu trudności występujących w zespołach rozproszonych jestem jednak zdania, że mogą one pracować równie efektywnie co te ulokowane w 100% w jednym miejscu.

      Na pewno zespoły rozproszone mogą pracować efektywnie. Ale czy równie efektywnie co zespoły pracujące na jednej powierzchni – co do tego nie jestem przekonany… Nawet w zgranych zespołach zdarzają się momenty pt. „teraz bardzo nam brakuje wspólnego obgadania tematu przy tablicy”.

      Natomiast zgadzam się, że dojście do efektywności zajmuje dużo więcej czasu w przypadku zespołów rozproszonych.

      1. Uff, jak to dobrze że jednak nie jestem nieomylny :-)

        A serio: patrząc teraz na ten artykuł z 2018 roku mam poczucie, że rzeczy które robiliśmy przed marcem/kwietniem 2020 były dość dobrym przygotowaniem na czasy pracy zdalnej. Oczywiście pandemia wywróciła stolik do góry nogami i wiele rzeczy trzeba było usprawniać, dostosowywać i zmieniać (rozwój Teamsów i Miro jest tutaj świetnym przykładem) – ale fundamenty już były.

    1. Używałem poniższych – oba polecam.

      Skype for Business (kiedyś Lync)
      + dobrze nadaje się do dużych spotkań (poziomy uprawnień, wyciszanie uczestników)
      + dobrze działające whiteboard’y
      – wyświetlanie tylko 5 osób naraz

      Zoom
      + wszyscy uczestnicy spotkania są widoczni na ekranie
      + przy dzieleniu się ekranem można po nim rysować (super sprawa!)
      + jak już mamy Zooma, to można na nim stworzyć też grupy do chat’u
      – whiteboard’y działają słabo
      – darmowa wersja po 40 minutach przerywa spotkanie

  2. Cześć i czołem,

    Co do narzędzi ja sam korzystałem z Skype for Business. Najlepszy moim zdaniem, jeżeli chodzi o jakość dźwięku. Inną opcją był HipChat, też było całkiem okej, ale czasami denerwował, ponieważ, nie jest jeszcze do końca dopracowanym narzędziem. Ważna sprawa albo dobry zestaw głośno mówiący albo słuchawki. Nie mam dobrych wspomnień z wbudowanymi w laptopa.

    Co to tekstu ja byłem SM satelitą:) Ciężki orzech. U mnie była sytuacja, że ja jestem w głównej siedzibie firmy, a zespół wraz z PO pracował w innej lokalizacji. Niestety nie udało mi się przeforsować zatrudnienia oddzielnego SM dla tego zespołu. Uważam, że wszystko zależy od zespołu, faktycznie ciężko było mi złapać bliższy kontakt z zespołem, oraz omijało mnie wiele problemów, o których po prostu nie wiedziałem. Szczęście, że był tam bardzo świadomy PO z którym blisko współpracowałem i jakoś dawało to radę. Do dziś mam do nich wielki szacunek jak sami zorganizowali się najlepiej jak potrafili w warunkach których musieli pracować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.